piątek, 2 maja 2014

Rozdział 11

Przez następne dni rozprawiano wyłącznie o Syriuszu Blacku. Teorie na temat sposobu w jaki wtargnął do zamku mnożyły się jak króliki i z dnia na dzień robiły się coraz bardziej nieprawdopodobne. Taka Hanna Abbott na przykład, opowiadała każdemu, kto chciał jej słuchać, że mógł zamienić się w kwitnący krzak.
Katie tylko uśmiechała się z wyższością, słysząc podobne słowa. Zachowywała się tak, jakby wiedziała coś, o czym nikt inny nie ma pojęcia. W ogóle strasznie się zmieniła; włóczyła się po korytarzach z głową podniesioną do góry i sprawiała wrażenie bardzo z czegoś zadowolonej. Odżyła. Stała się bardziej...normalna. Mówiła "cześć" wszystkim, z którymi się zetknęła. Rzucała kąśliwe uwagi pod adresem Aarona Laundauna. Brała aktywny udział w rozmowach toczących się w Pokoju Wspólnym. Okazało się, że dość dużo wie o quiditchu. Nawet względem swojej siostry nie zachowywała się nie jak drugie ogniwo jakiegoś kręgu wtajemniczonych, tylko normalna nastolatka, radząca się siostry w sprawach banalnych.
Katherine też odżyła. Oczy jej błyszczały, widywano ją z rumieńcami na policzkach i coraz częściej ukazywała światu białe zęby.
Ciekawe, że nikt nie doszukał się w tym wszystkim zależności.

Pewnego dnia Aaron przelazł przez dziurę za portretem z podbitym okiem i posiniaczoną twarzą.
- Co ci się stało Aaro? - spytali Fred i George szykujący jeden ze swoich najlepszych dowcipów.
- Nie wiem, co mnie do tego podkusiło. - jęknął, siadając ciężko na fotelu. - Ale ta baba...to jest normalnie diabeł jakiś, a nie dziewczyna!
- Kto? - zainteresował się Harry znad wypracowania z wróżbiarstwa.
- Kto, kto, kto! Chyba oczywiste, że Katie!  - wydarł się z irytacją.- W każdym razie nie wiem, co mnie podkusiło...ale ona jest ostatnio taka śliczna...Jak dzisiaj powiedziała do mnie "Siemasz stary pawianie", to za nią poszedłem...i zapytałem...czyby się ze mną nie umówiła.
- I co?
- Tak mnie skopała, jakbym jej dotknął gdzieś, gdzie nie powinienem. - oświadczył Aaron posępnie. - A przecież ja tylko zapytałem...
W tym momencie za portretem w dziurze dziurą w portrecie ukazała się najpierw noga, a potem reszta Katherine.
- A ty co? - zapytała zgryźliwie - Z troglodytami się biłeś?
- Ćii, siostra. - powiedziała zaczepnie Katie, stojąca u szczytu schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt  - Nie wypominaj chłopakowi konfliktów w rodzinie.
Katherine zachichotała.  
Aaron westchnął teatralnie.
- Eh, mała, mała, mała. Gdybyś nie była taka piękna, zbierałabyś zęby z podłogi. 
- Chcesz się przekonać?
Zeskoczyła raźno na dół i wylądowała miękko przed nim i ukucnęła w pozie drapieżnika. Kiwnęła na niego zachęcająco.
Zamierzał chyba na dzień dobry uderzyć ją w nos, ale była szybsza. Nadepnęła mu na stopę i:
 

- Ahahahałuoł! - jęknął Aaron. - Ale ta dziewczyna ma twarde nogi!
- Powinieneś był to przewidzieć. - mruknęła rozwalona w fotelu Katherine, która zezowała na siostrę z dezaprobatą, chociaż w jej oczach żarzyły się iskierki wesołości.- Przecież Katie udzieliła ci dość dosadnej odpowiedzi, kiedy złożyłeś jej propozycję relacji damsko-męskiej, prawda?
- Jakiej znowu relacji damsko-męskiej? - oburzył się jękliwie, przyciskając do siebie kurczowo obolałe golenie. - To jedna randka, no błagam! Przecież ja nie gryzę!
- Może i nie. - zgodziła się Katie, pochylając się i sprawdzając mu uzębienie. - Ale wiesz, ja mam taką zasadę, że umawiam się tylko z tymi, którzy mają ponad pięćdziesiąt IQ. Sam rozumiesz,  że odpadasz w tej kategorii.
- Wiecie, co ja zauważyłam? - zwróciła się do nich Hermiona.
- Nie, ale musisz nam powiedzieć, bo jeśli się tego nie dowiemy to prawdopodobnie nie dożyjemy do rana.
-  Stałyście się takie...wesolutkie akurat po tym, jak do zamku wtargnął Syriusz Black. Skomentujecie to jakoś?
Trudno było powiedzieć, czy Katie bardziej zbladła, zaczerwieniła się czy zacisnęła zęby. W oczach malowały się już tylko wściekłość,  chłód, podejrzliwość i czujność.
- Nie mieszaj się w sprawy których nie rozumiesz, ty przemądrzała wiewióro! - wycedziła. - Idę spać, dobranoc!
 - Jest dopiero szósta!
- I co z tego? Na każdym kroku będziesz się mnie czepiać?
I trzasnęła drzwiami od dormitorium dziewcząt. Trochę zbyt głośno, jak na gust Harry'ego.