niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 28

Dla Dorcas Meadowes-Black i Madzi, za domyślność, poczucie humoru i wsparcie. Szczęśliwego Nowego Roku!!

Harry dopiero co zamknął oczy, kiedy trzeba było zejść na śniadanie. W kuchni siedziały już Hermiona i Ginny, blade i zaspane. Katie tuż obok przyciskała sobie ręce  do twarzy, co oczywiście nie przeszkodziło jej w obdarzeniu go spojrzeniem zawodowego mordercy, tak na dzień dobry.
Pani Weasley stała przy kuchni, z zapamiętanem coś gotując.
- Czemu musimy wstawać tak wcześnie? - jęknęła Ginny.
Akurat w tym momencie pojawiła się Katherine, tak samo blada i milcząca jak zawsze. Nie ma co, te kilka tygodni na Półwyspie Iberyjskim z pewnością spędziła na czymś innym niż odgrzewanie zadka na tarasie z drinkiem w ręku.
Co było dziwne, nie sprawiała wrażenia zaskoczonej ani niezadowolonej z faktu, że musiała zerwać się tak wcześnie. Zachowywała się tak, jakby to była dla niej norna.
-  Mamy kawałek do przejścia. - odpowiedział pan Weasley na pytanie córki.
- Do przejścia? - powtòrzył zdumiony Harry. - Pójdziemy pieszo na mistrzostwa świata?
- Nie, ale i tak trzeba się trochę przespacerować...wiecie, do punktu orientacyjnego.
Nikt jednak nie wiedział. Po małej awanturze z udziałem Gigantojęzycznych Toffi (podczas której Katherine zdecydowanie wzięła stronę bliźniaków, a Katie patrzyła na Harryego tak, jakby to była jego wina) wyszli w końcu z domu i udali się na wzgórze, nie odzywając się do siebie. Tam przywitali się w miarę uprzejmie z panem Diiggory i Cedrikiem, dotknęli starego buta i z niezbyt miłym uczuciem przy pępkach pomknęli na Mistrzostwa Świata w Quidittchu.