poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 24

Moi drodzy, wybaczcie zwłokę, ale od czwartku jestem chora i jeszcze nie całkiem doszłam do siebie. Co zaś do sprawy zakochania, to...cóż, zawsze jedno doświadczenie więcej. W każdym razie wróciłam i będę tworzyć dalej. Tym razem na tapetę bierzemy "Czarę Ognia". Enjoy!

Harry obudził się, zadyszany, jakby właśnie przebiegł maraton. Jedyną rzeczą, jaką rejestrował w tym momencie był palący ból w czole. Albo raczej - ból w bliźnie.
Z doświadczenia wiedział, że nie oznacza to niczego dobrego.
Spojrzał tępo w okno. Jako że była trzecia rano, latarnie przy Privet Drive jeszcze się paliły. To niemożliwe. Przecież Voldemort nie mógł tu być...
Harry podszedł do szafy, na której odsuwanych drzwiach wisiało lustro. Blizna wyglądała tak jak zawsze. Ale piekła żywym ogniem.
Komu mógłby o tym powiedzieć? Nie ciotce i wujowi, którzy byli BARDZO uprzedzonymi do magii mugolami, nie najlepszym przyjaciołom (od razu zaczęliby panikować) - więc komu?
Usiadł przy biurku. Jak zwykle było ono zawalone najróżniejszymi śmieciami. Natomiast dokładnie w szparę między jego krawędzią a ścianą zostało wetknięte zdjęcie dwóch dziewczyn w kostiumach kąpielowych - pięknych, długowłosych, roześmianych i machających (serio) w stronę obiektywu.
Były to Katie i Katherine, bliźniaczki jednojajowe, które Harry poznał w zeszłym roku. Tuż przed jego nosem leżał ostatni list od nich

Drogi Harry!
Pozdrowienia z Walencji! Poleciałyśmy samolotem ze dwa dni po naszym rozstaniu i kategorycznie stwierdzam, że wolę latanie na miotle. Mieszkamy u kuzyna matki, Feliciano (od którego przekazuję Ci najszczersze pozdrowienia) i mówię Ci - czego on nie ma! Basen, jacuzzi, boisko do quidittcha - normalnie bajka! Pogoda oczywiście też pierwsza klasa - może Katherine złapie trochę opalenizny.           I wyobraź sobie, o czym sama nie wiedziałam, jest tutaj coś, co nazywa się "calle de la iluminación" - Ulica Oświecenia. Hermiona zzieleniałaby z zazdrości! No, ale może jak będę w dobrym humorze, to coś jej załatwię.                                                                                                        Piszę ten list nie po to, żeby się przechwalać, bo wiesz, że taka nie jestem. Próbuję ci tylko wykazać, że życie całej mojej rodziny polepszyło się znacznie, odkąd mamy stały kontakt z ta...
Resztę listu zakrywała w tej chwili pusta klatka Hedwigi. Harry wciąż wpatrywał się w niedokończone słowo. Ta,,,tatą! A ojcem Katie był...
Syriusz! No oczywiście! Czemu od razu o nim nie pomyślał?
Harry naskrobał list do swojego ojca chrzestnego, którego treść wszyscy znamy (czytaj: Autorce się nie chce jej przytaczać) i z uczuciem ulgi poszedł na śniadanie.

*******
Jeszcze raz dzięki za cierpliwość. I zauważyłam, że na moim blogu jest was już tysiak! Dziękuję z całego serca!!!!!!!!!!!!!  

czwartek, 4 września 2014

Info

Moi drodzy...Co do kwestii rozdziału, pojawi się najprędzej w sobotę. Mówię "najprędzej", gdyż równie dobrze może się ukazać pod koniec miesiąca. Nie gniewajcie się, bo to nie o Was chodzi, ale zrozumcie - ZAKOCHAŁAM SIĘ!!!

Mam nadzieję że się nie obrazicie. Życzę miłych wrażeń w roku szkolnym

~Marta