sobota, 22 marca 2014

Rozdział 2

Minęło kilka dni. Harry'emu nie udało się więcej spotkać Katie. Słyszał jej kroki - energiczne i zdecydowane - gdy mijała jego pokój (znajdujący się o trzy dalej od jego własnego), nigdy jednak nie odważył się uchylić drzwi, choćby o kilka cali i spróbować porozmawiać. Nie wspominając o przedstawieniu jej Ronowi i Hermionie. Jego przyjaciółka była na tyle dociekliwą i lubującą się w zasadach osobą, że zaraz zaczęłaby naciskać i próbować się dowiadywać, skąd to dwuletnie opóźnienie, a to najwyraźniej było dla dziewczyny tematem drażliwym. 
Harry rozumiał ją dobrze - Hogwart był dla niego miejscem na tyle wspaniałym i tyle razy cudem uniknął nie dotarcia tam na czas, że też wolał nawet o tym nie myśleć, a co dopiero rozmawiać.
Gdy jadł wieczorem kolację z Hermioną i całą rodziną Weasleyów, Ron nagle się na coś zapatrzył. Opuścił łyżeczkę, którą jadł budyń, otworzył lekko usta i wpatrywał się w jakiś punkt ponad ramieniem Harry'ego.
Ginny wyciągnęła szyję by przekonać się, na co tak patrzy i zachichotała.
Harry też się obejrzał. Przy stoliku tuż pod oknem siedziała znajoma grzywa czarnych włosów. W zasadzie włosy i rumiane czoło były jedynymi rzeczami, jakie było widać zza miski budyniu, który pożerała z pasją głośno mlaszcząc.
Obok niej siedziała najprawdopodobniej siostra. Nie było żadnych wątpliwości że jest to  siostra bliźniaczka, mimo że była bledsza, chudsza i miała o wiele bardziej zmartwioną, umęczoną twarz. Właściwie "bledsza" nie było odpowiednim określeniem - jej skóra miała przedziwny woskowaty odcień właściwy komuś, kto w ostatnich latach mało spał, mało jadł i mało pił. Jakby wydarzyło się coś dobrego, z czego jednak nie mogła się cieszyć, bo zwaliło jej to na głowę masę nowych i trudnych obowiązków, z wykonaniem których musi się wyrobić w jak najkrótszym czasie.
Miała jednak te same czarne włosy, tę samą zgrabną figurę, te same rysy. W tej chwili jej pełne usta były skrzywione a poważne szare oczy przypatrywały się Katie z dezaprobatą.
- Nie mlaszcz. - powiedziała zmęczonym głosem, choć dało się też w nim wyczuć pewną stanowczość.
- Och, odczep się, Katherine! - odpowiedziała strofowana, ani na chwilę nie przerywając jedzenia. - To najlepszy budyń, jaki w życiu jadłam!
- Tak na dobrą sprawę to ty nigdy nie jadłaś budyniu. - odparowała Katherine, unosząc kąciki bladych warg. - Ale powinnaś zachować jakieś pozory normalności. Zachowujesz się jak zwierzę.
Gest pod tytułem: "Odwal się wreszcie!".  Katherine westchnęła.
Tymczasem Ron, który najwidoczniej nie mógł się nadziwić srebrzystym oczom Katie, wciąż gapił się na nią jak wół na malowane wrota. Fred i George zaczęli go przedrzeźniać.
- Ron! - pani Weasley uderzyła go w ramię. - To niegrzeczne! 
- Ależ mamo, Ronuś po prostu się zakochał. - zaświergotał George.
- Tak, po prostu się zapatrzył na śliczną Katienusię. - wyseplenił Fred
Katherine chyba coś zauważyła, bo gdy siostra z brzękiem opuściła miskę po budyniu, zaczęła coś do niej szeptać. Obie odwróciły głowy i spojrzały na Rona, który wyglądał jakby  chciał zapaść się pod ziemię.
Siostry wymieniły jeszcze jakąś uwagę, tym razem pokazując Freda i Georga, a potem Katie podniosła się i zaczęła iść prosto do ich stolika. Usadowiła się na samym jego krańcu.
- Ty, ty i ty. - warknęła, pokazując palcem Rona i bliźniaków. - Macie się na mnie nie gapić, bo powydrapuję wam oczy. A jeśli któryś z was nazwie mnie jeszcze "Katienusią", to tak was urządzę, że was rodzona zresztą tu obecna matka nie pozna!
- Grozisz im? - oburzyła się Hermiona.
- Ależ skądże. Ej, siostra, czy ja im grożę? - zawołała do Katherine.
- Chyba tak! - odkrzyknęła tamta.
- No widzisz? I rozwiałyśmy wątpliwości. - Katie się uśmiechnęła. - A teraz przepraszam, muszę skończyć się pakować. Miłego wieczoru.
Zeskoczyła raźno ze stolika i popędziła na górę. Po upływie jakichś dwóch minut to samo uczyniła Katherine.
- Kto to w ogóle jest? - syknęła Hermiona, wpatrując się nieżyczliwie w drzwi, za którymi zniknęły bliźniaczki. 
Harry opowiedział jej, jak poznał Katie i czego się od niej dowiedział.
- Cóż. - powiedziała z namysłem, przygryzając wargę. - Jest możliwe rozpoczęcie nauki później...rodzic musi napisać pismo w tej sprawie do dyrektora. Tylko trzeba mieć naprawdę ważny powód...jakąś przewlekłą chorobę, albo ważny wyjazd zagraniczny. Ciekawe, co stało się tym dwóm?
Harry również próbował się nad tym zastanawiać ale perspektywa rychłego zobaczenia Hogwatu i jego warownych murów sprawiła, że nie myślał o tym już więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akwizytorom dziękujemy