środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 13

Harry rzucił się na łóżko. Pogrzebał w szafce i znalazł to, czego szukał: fotografię ślubną swoich rodziców. Pochodziła ona z albumu, który Hagrid podarował mu w pierwszej klasie.
Ojciec uśmiechał się wesoło, trzymając swą świeżo poślubioną małżonkę za rękę. Matka stała obok, promieniejąc szczęściem. A koło nich...
Tak, to musiał być on. Nie było co do tego żadnych wątpliwości. Harry nigdy dotąd nie zwracał na niego uwagi i gdyby nie usłyszał tego, co usłyszał, w życiu by go nie rozpoznał.
Na tym zdjęciu Black nie miał chudej, wynędzniałej twarzy,  zmatowiałych włosów i woskowatej skóry. Przeciwnie, był całkiem przystojny i co jakiś czas mrugał łobuzersko. 
A kto stoi obok? Zaraz, zaraz...
Harry przyjrzał się bliżej i aż go zamurowało.
U boku Blacka stała Katie. A przynajmniej tak mu się wydawało za pierwszym razem. 
Gdy przyjrzał się uważniej, zdał sobie sprawę ze swojej pomyłki.
Kobieta stojąca u boku zbiega była młoda - mogła mieć najwyżej 19 lat. Miała niezwykle elegancką suknię, komponującą się idealnie z jej szczupłą sylwetką. Wzdłuż dekoltu widać było liczne marszczenia. Długie włosy, spadające jej na ramiona były rozwiane i poprzeplatane miniaturowymi różyczkami. 
Trzymała Blacka za ramię i wyglądała na naprawdę szczęśliwą; śmiała się radośnie, mrużyła oczy, co jakiś czas zerkając na swojego towarzysza. I to, jak na niego patrzyła...
Harry'emu zadźwięczały w uszach słowa: Nigdy nie widziałam, żeby kobieta była do tego stopnia uzależniona od mężczyzny...jak od narkotyku..
Tak, to musiała być jego żona - Harry wątpił, by siostra mogła patrzeć na niego w ten sposób. Dziwne, bo nie wyglądała wcale na przeklętą. Wręcz przeciwnie, sprawiała wrażenie spełnionej i szczęśliwej. Ale z drugiej strony, co on tam wiedział?
Zatrzasnął album i położył się spać.


**********************

Nastał dzień Bożego Narodzenia. Harry jak zwykle dostał ręcznie robiony sweter i ciasteczka, pseudo prezent od Dursleyów, oraz...
Owinięta w papier leżała Błyskawica, miotła, którą Harry widział w wakacje w sklepie z markowym sprzętem do quiditcha. Ta, o której tak marzył...
Ronowi oczy wyłaziły z orbit.
- Od kogo to dostałeś?
- Nie wiem...
- I nie było żadnej kartki?
Harry przetrząsnął całe opakowanie.
- Nic.
- Stary, przecież to jest Błyskawica...Miotła o standardzie międzynarodowym!
- Wiem.
- Kto mógł ci to kupić? I skąd wiedział, że straciłeś swoją miotłę?
- Pojęcia nie mam.
- Dziwna sprawa, co?
- Tak. - przyznał Harry. - Bardzo dziwna...

***********************

Gdy weszli do Wielkiej Sali, zobaczyli, że zamiast wszystkich stołów czterech domów na środku pomieszczenia stoi jeden długi stolik, przy którym siedzieli Dumbledore, McGonagall, Snape oraz kilkoro uczniów. Pozajmowali miejsca.
Naprzeciwko nich siedziała ubrana i uczesana Katherine Black, która z wyrazu twarzy przypominała głaskanego kota. Delektowała się sokiem dyniowym i wyglądała na zadowoloną z życia.
Ogólną świąteczną sielankę przerwało wejście Katie. Była blada jak trup, a biała koszula nocna spływała aż do kostek. Włosy były niepoukładane, oczy szeroko otwarte, a usta zastygłe w wyrazie błogiego zdumienia.
- Co jest? - zapytała Katherine. Gdy nie uzyskała żadnej odpowiedzi, podeszła do siostry i delikatnie nią potrząsnęła. - Kat, co się dzieje?
Dziewczyna wlepiła w nią swe nieprzytomne spojrzenie.
- Nic... - powiedziała słabym głosem. - Tylko po prostu...życie jest takie piękne.
Taka odpowiedź bynajmniej nie uspokoiła Katherine.
- Co ty...  - nagle coś błysnęło w jej oczach. - Chyba nie powiesz mi, że... 
Pokręciła głową. Harry odniósł wrażenie, że widzi samotną, bezkształtną łzę spływającą po jej policzku.
- Lepiej. Jest jeszcze lepiej! - powiedziała ochrypłym szeptem.
Snape cały czas badawczo im się przyglądał, mrużąc swe świdrujące czarne oczy. A Harry odnotował pewien szczegół: gładki złoty łańcuszek zdobiący szyję Katie.  Nie zdążył zauważyć, co na nim wisi, bo schowała naszyjnik za koszulę nocną.

***********************
- Co się dzieje?
- Kto tak wrzeszczał?
- Syriusz Black!
- Co?
- SYRIUSZ BLACK! - darł się Ron. - Rozchlastał zasłony! Obudził mnie!
- Niech ktoś idzie po profesor McGonagall!
Opiekunka Gryfonów pojawiła się niebawem.
- Co tu się dzieje? - zapytała surowo.
- Pani profesor, Syriusz Black! Stał nade mną z nożem, kiedy się obudziłem!
- Weasley, musiało ci się coś przyśnić...
-  Nie, pani profesor, nic mi się nie przyśniło! To naprawdę był on!
Odbyło się przesłuchanie Sir Codagana, podczas którego potwierdził on, że wpuścił Blacka do wieży. Profesor McGonagall sprowadziła wszystkich do pokoju wspólnego. Gdy ukazały się również rozespane dziewczęta, Ron spojrzał na Katherine z przerażeniem w oczach.
- Ona z nim ROZMAWIAŁA! - wrzasnął, celując w nią palcem. - Rozmawiała z Blackiem przez ten krótki moment, zanim uciekł!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akwizytorom dziękujemy