poniedziałek, 2 lutego 2015

Nie-całkiem rozdział

Moi kochani, jako że opisywana przeze mnie historia w żaden sposób nie zmienia przebiegu meczu quidittcha, a przepisywanie oryginału z drobnymi zmianami uważam za pozbawione większego sensu, postanowiłam zamiast tego zaspokoić ciekawość  was wszystkich i opisać scenę, ktòra miała miejsce na krótko przed wydarzeniami z poprzedniego rozdziału.

Narratork: Julietta Amaranta Black, de domo Sequntioni

- Powiedz chociaż - Amy nachyliła się ku mnie ciekawie. - Poznałabym go czy nie?
Pokręciłam głową z uśmiechem, wspominając roześmianą twarz i błyszczące oczy mojego Łapy, kiedy widziałam go ostatni raz. Jego słowa "Tylko nie każ mi czekać zbyt długo" wciąż pobrzmiewały mi w mózgu.
- Za nic. - odpowiedziałam, z żalem odrywając się od wspomnień minionych tygodni. - Zmężniał, przybrał na wadze, opalił się...Wygląda prawie tak, jak dawniej.
Moja najlepsza przyjaciółka przygryzła wargę z namysłem.
- Skoro wygląda tak, jak dawniej, to raczej bym go poznała. - stwierdziła. - Bo takim wolę go zapamiętać. Uśmiechnięty. Przystojny. Zakochany. Jak na waszym weselu.
- Weź przestań. - powiedziałam, jako że swojego wesela wolałam wbrew pozorom nie pamiętać. - A przystojny to on dalej jest, tak jak zawsze był i będzie.
- No oczywiście. - przyfaknęła skwapliwie, dobrze wiedząc, że w tej kwestii dyskusje ze mną nie mają sensu. - A nie masz już żalu, wiesz, za tamto wtedy?
- No coś ty. - powiedziałam, a w moim głosie zabrzmiała nutka oburzenia. - Teraz wiem, że to w dużej mierze moja wina. Nie dałam mu wsparcia, kiedy najbardziej go potrzebował. Byłam okropną egoistką.
Amy uśmiechnęła się.
- Właśnie to starałam się dać ci do zrozumienia przez te wszystkie lata.
Milczałyśmy przez chwilę, każda pogrążona we własnych myślach. Aż w końcu zadała mi TO niebezpieczne pytanie:
- Powiesz mi przynajmniej, na którym kontynencie się bawiłaś, kiedy dziewczynki nudziły się u kuzyna?
Odsunęłam się od niej.
- Nie mogę, obiecałam...
- No weeż przecież ja nie wygadam! Nie ufasz mi?
W końcu się przemogłam. Pochyliłam się i wyszeptałam jej do ucha :
- Ameryka Północna.
- A dokładniej?
- Morze Karaibskje.
Cicho zagwizdała.
- Zaszaleliście! A wie że jesteś  tutaj, z nami?
Roześmiałam się.
- No  coś ty! zabiłby mnie. A niemało wysiłku  włożył w to, żeby przekonać Katherine, że nie jest mordercą.
Amy nie uśmiechnęła się.
- Wciąż jest zazdrosny?
Spojrzałam w górę, na szarzejące niebo.
- Lepiej zróbmy coś do jedzenia. - powiedziałam. - Tony i Daisy wkrótce się obudzą.

4 komentarze:

  1. Nie spodziewałam się, że dodasz nową notkę tak szybko. Bardzo mi się podobała. Ciekawe dlaczego Julie nie chce pamiętać dnia swojego wesela. Podejrzewam, że musi to mieć coś wspólnego z Benitą. No i dlaczego Syriusz by się wściekł, że jego żona spotkała się ze swoimi przyjaciółmi. Czyżby był zazdrosny o Thomasa Turtlle? Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni. Podoba mi się jak piszesz z punktu widzenia Julie. Fajnie by było gdybyś napisała coś więcej o tym jak będą się razem ukrywać. Pozdrawiam i weny życzę~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... O co w tym chodzi? Syriusz miałby być wściekły na Julie? Czemu? I dlaczego ona nie chce pamiętać swojego wesela? Coś się wtedy stało? Same pytania. Mam nadzieję, że wkrótce poznam na nie odpowiedzi.
    Jestem ciekawa jeszcze jednej rzeczy. Zmieniasz historię Syriusza więc czy w Zakonie Feniksa też ją odmienisz? Mam nadzieję że tak bo nienawidzę fargmentu gdy Łapa ginie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko zależy od wlas...same pytania i zero jednoznacznych odpowiedzi...Poczekajcie do dnia pierwszych urodzin bloga, a uchylę nieco rąbka tajemnicy...

    ~Marlena

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy nie całkiem rozdział. same pytania się w głowie pojawiają i chce je poznać jak najszybciej ale cóż tak się nie da więc trochę sobie poczekam. Insteresujące to było. Życzę weny
    Pozdrawiam Rose

    OdpowiedzUsuń

Akwizytorom dziękujemy