Katherine siedziała przy oknie, patrząc pustym wzrokiem na zacinający deszcz. Gdy weszli, nawet się nie odwróciła. Natomiast Katie, siedząca obok, swoim zwyczajem zerknęła na Harry'ego spode łba.
- Cześć, co w domu? - zapytał chłopak.
- Mama ciągle się trzęsie i łyka tabletki uspokajające. - odpowiedziała Katherine martwym głosem. - A wczoraj kłóciła się z ojcem o trzeciej w nocy...Chyba rozmawiali przez kominek.
- A o co poszło?
- Nie wiem, ja słyszałam tylko urywek, a mama za nic nie chce powiedzieć, o co chodzi - tu zaczęła naśladować cichy, błagalny, nabrzmiały przerażeniem głos swojej matki. - "Syriusz, proszę...Łapa, błagam cię, nie rób tego...ja nie przeżyję, jeśli coś ci się stanie...Syriusz!"
- A mnie się wydaje, że usłyszałam też "Harry" - powiedziała Katie niebezpiecznie niskim głosem, patrząc na wzmiankowanego z uniesionymi brwiami. - Czyżbyśmy o czymś nie wiedziały?
Chłopak zastanawiał się, czy powiedzieć jej, że napisał do Syriusza, ale wszystko - od oczu przypominających chmury burzowe do ukrytej w kieszeni dziewczyny różdżki - skutecznie mu to odradzało.
Właśnie otwierał usta by jakoś się wykręcić, gdy usłyszał znajomy kpiący głos:
- ...Ojciec poważnie się zastanawiał, czy nie posłać mnie do Durmstrangu, zna tam dyrektora, a wiecie, co myśli o naszym...tylko matka nie chciała się zgodzić, żebym był tak daleko od domu...ojciec mówi, że mają tam o wiele zdrowszy stosunek do czarnej magii...tam się jej NAUCZA, a nie tylko pokazuje, jak się przed nią bronić...
Katherine z zaciętą miną zatrzasnęła drzwi przedziału.
- Palant. - mruknęła.
- Gdyby chodził do Durmstrangu, nie musielibyśmy się z nim użerać. - dodała Hermiona.
- Ja tam się cieszę, że jednak jest z nami. - odparła Katie, rozpierając się wygodniej i lekko uśmiechając. - Przynajmniej jest kogo tresować. Ale będę musiała wznowić swoje wysiłki, przez wakacje chyba trochę się zbiesił....
- A gdzie tak w ogóle jest Durmstrang? - zapytał Ron.
Hermiona rzuciła mu zdziwione spojrzenie
- Tego przecież nikt nie wie.
- Jak to?
- Między szkołami magii od dawna trwa zacięta rywalizacja. - powiedziała rzeczowym tonem. - Ukrywają i zmieniają swoje położenie, żeby nikt nie wykradł ich sekretów.
Harry spojrzał na Katherine ze zdumieniem.
- Wiedziałaś, że są inne szkoły magii?
- Oczywiście. - odparła takim tonem, jakby uważała go za wyjątkowego idiotę. - Całe kuzynostwo mamy, czyli przeszło trzydzieści osób z mojej rodziny kończyło Magiczny Uniwersytet Magiapoder... mama też miała tam iść, ale się postawiła...a wujek Tom wbrew pozorom nie kończył Hogwartu, tylko kształcił się w Grecji.
- Magiapoder? - zainteresowała się Hermiona. - Ta szkoła w Hiszpanii? Kładą tam duży nacisk na pojedynki, prawda?
- Tja. - powiedziała Katherine, nie wiadomo dlaczego krzywiąc się z niesmakiem. - Tę szkołę założył jakiś przodek mamy...bodajże o imieniu Venceslas...a z tego co wiem, tamta gałąź mojej rodziny zawsze uważała za priorytet umiejętność obrony przed drugim człowiekiem...na wypadek gdyby zechciał odebrać nam władzę.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - zapytał zdumiony Harry.
- Powiedzieli mi. - odparła dziewczyna, przypatrując się gorliwie swoim paznokciom.
Już miał na końcu języka kolejne pytanie, kiedy do przedziału wszedł Aaron :Laundaun i od progu zaczął rozbierać Katie wzrokiem.
- Cześć, ślicznotko. - powiedział na powitanie.
- Cześć, przystojniaku. - odpowiedziała, co było jak na nią dość dziwne, a jeszcze dziwniejsze było to, że pozwoliła Aaronowi usiąść obok siebie. mało tego - w pewnym momencie poprawiła się na siedzeniu, żeby otrzeć się o jego uda.
Katherine wybałuszyła oczy, a zaraz potem uniosła dłoń do warg, żeby skryć uśmiech.
W pewnym momencie do przedziału wtargnął Malfoy.
- Ciebie tu nikt nie zapraszał. - powiedziała natychmiast Katie, zdejmując dłon z ramienia Aarona i sięgając po różdżkę.
- Nie tak ostro Black, oszczedzaj oddech... chyba, że chcesz paść trupem, kiedy staniesz z tym oko w oko.
- O czym ty mówisz, ty nabrylantynowany szczurzy móżdżku? - zapytała Katherine, zaciskając lekko zęby i również sięgając po różdżkę.
- Właśnie, dołączę się - o czym ty mówisz? - dodał Ron. (Z ruchu warg dziewczyny dało się odczytać coś w stylu "Nie popieraj mnie, ty pierdoło!")
- Wy naprawdę o niczym nie wiecie? - zapytał Malfoy z tym swoim drwiącym uśmieszkiem. - Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, Weasley....Powinieneś być wyczulony na każdą okazję do zarobienia choćby galeona...Twoją matkę byłoby w końcu stać na coś w jej rozmiarze. Wszyscy wstali.Katie podeszła do Malfoya. Po jej ustach błąkał się ten sam drapieżny uśmiech, co w lesie.
- Niczego się nie nauczyłeś, prawda? - zapytała cichym, spokojnym głosem. - Nie nauczyłeś się, że czasem lepiej trzymać język za zębami, zwłaszcza w mojej obecności...Chyba będę musiała zastosować bardziej radykalne metody, żeby cię tego nauczyć...
Podeszła do niego, jak zwykle ignorując Crabbe'a i Goyle'a, a potem chwyciła go za włosy i zmusiła do zgięcia się wpół. Następnie, oblizując lekko wargi, z całej siły trzasnęła go kolanem w brzuch.
Malfoy zaskomlał. Wyprostował się i wszyscy zobaczyli, że ma plamę na spodniach. Nietrudno było domyślić się, co jest jej źródłem.
Katie ryknęła śmiechem. opadła na siedzenie obok Aarona i zaczęła się trząść i łzawić, tłukąc ręką w puste siedzenie obok siostry.
- Król Dupków zlał się w spodnie! - zawołała. - No nie mogę! Co, królu we własnym zamku, kranika się nie zakręciło?
Malfoy miał na twarzy wściekle czerwony rumieniec. I już się nie uśmiechał. Oczy błyszczały mu upokorzeniem.
- Pożałujesz tego! - wrzeszczał, kiedy skulony opuszczał ich przedział, starając się zasłonić plamę w kroku.. - Nie puszczę ci tego płazem, zobaczysz! Jeszcze ci zo to odpłacę, poczekaj tylko!
- Czekam od roku. - odpowiedziała, zatrzaskując drzwi.
Rozdział genialny! Boże bliźniaczki mnie rozbrajają. Nieźle radzą sobie z Malfoyem. A ja na miejscu Harry'ego bym uważała bo mogą jeszcze wykorzystać coś takiego na nim. Szczerze to bym się im nie dziwiła. Na ich miejscu zamordowałabym Harry'ego od razu.
OdpowiedzUsuńI nie dziwię się też Julie. Jest przerażona bo boi się o męża. Ale wiadomo. Syriusz to uparty facet. Nic mu do rozsądku nie przemówi.
No cóż. Pozostaje mi życzyć Ci weny i czekać na next.
Pozdrawiam.
Dorcas
Tak gwoli ścisłości, skąd wzięłam pomysł, żeby Malfoy się zmoczył - właśnie czytam Zieloną Milę;)
OdpowiedzUsuńA już niedługo dowiesz się, do czego są naprawdę zdolne kobiety z rodu Black - i to wszystkie trzy;)
Wierz mi - Malfoy to jest tylko wierzchołek góry lodowej.
Pozdrowienia,
Marlena
Rozdział świetny te bliźniaczki to dają popalić Malfoyowi-oby tak dalej. Czekam na więcej takich sytuacji.....A Harry'ego to bym zabiła bez zastanowienia. No nic życzę weny i czekam na dalsze rozwinięcie tej góry lodowej...nie tylko wierzchołka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rose