piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 16

Harry, Ron i Hermioną siedzieli w pokoju wspólnym i wertowali książki takie jak "Podręcznik psychologii hipogryfów". Z ich pomocą pisali obronę dla Hardodzioba. I to obronę ostateczną - tę na apelację. Miało to zadecydować o życiu lub śmierci zwierzęcia.
Już tracili nadzieję, kiedy nagle coś pacnęło o ich stolik. Okazało się, że to oprawiony w skórę notatnik. Otworzyli go i przekonali się, że jest cały zapełniony drobnym i eleganckim pismem.
Podkreślone były wyrazy takie, jak "uniewinniony", "w afekcie", czy "okoliczności łagodzące".

Cała  trójka wytrzeszczyła oczy. Rozejrzeli się, by sprawdzić, kto rzucił im to koło ratunkowe.
U szczytu schodów do dormitorium dziewcząt stała wysoka, rumiana dziewczyna o długich czarnych włosach i szarych oczach. A jednym drgnięciem nie dała po sobie poznać, czy ma z tym coś wspólnego.
- Ty...ty nam to podrzuciłaś? - spytał Ron.
- No co ty nie powiesz. - prychnęła.
- A czemu to zrobiłaś?
- Bo kocham Dziobka? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- A skąd ty masz takie informacje? - zainteresowała się Hermiona. - Przekopałam się przez wszystkie książki w bibliotece i nie znalazłam ani jednego przypadku, w którym hipogryf zostałby uniewinniony.
- Mój kuzyn Francisco pracował kiedyś w Komisji Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń, a od pół roku hoduje hipogryfy. - odpowiedziała, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. - Opisałam mu przypadek Dziobka, on stwierdził, że to jest oburzające i przesłał mi kilka przykładów podobnych procesów. Mnie pozostało to przetłumaczyć i przepisać.Chciałam zdążyć jeszcze przed właściwą rozprawą, ale wiecie, jak długo dochodzi list z Barcelony. Z takimi kawałkami Hagrid  nie może przegrać.
Ron sprawiał wrażenie, jakby chciał ją  ucałować.


********************************
Jednakże niedługo potem Hagrid przysłał im list takiej treści:

Przegrałem apelację. Egzekucja ma się odbyć o zachodzie słońca. 
Nie przychodźcie. Nie chcę, żebyście na to patrzyli. 

Hagrid

- Nie mogą tego zrobić. Po prostu nie mogą. - oburzała się Katie, gdy przeczytała list ponad ramieniem Harry'ego. - Przecież ta nasza obrona...jak oni mogli to zignorować?
- Przepis na ignorancję oczywistych dowodów niewinności? Ubić chciwość i strach, dosypać odpowiednią ilość złota, zalać gorącą wodą i postawić na parapecie. - stwierdziła cierpko Katherine.
- Ale przecież Dziobek jest niewinny! Nie możemy na to pozwolić!
- Kat, zrozum. - chuda dziewczyna podeszła do siostry i złapała ją za nadgarstki. - Pewnych spraw się nie zmieni, bo ty tak chcesz. - była w tych słowach jakaś ukryta aluzja.
Katie zacisnęła zęby, a jej oczy zalśniły metalicznie.
- Ale chcę chociaż przy nim być...zachować go w pamięci...zanim się stanie.
- No dobrze...chłopaki, Hermiona, myślicie, że zmieścimy się w piątkę pod pelerynką?


***********************************
Harry, Ron, Hermiona i bliźniaczki wracali już do zamku. Katie była jakby nieprzytomna, odkąd usłyszała świst topora. Ron cały czas próbował wepchnąć nowo odzyskanego szczura do kieszeni.
- Parszywku, spokojnie, tu nie ma już żadnego kota...
Nie miał jednak racji. Krzywołap właśnie pełzł ku nim po trawie. Parszywek wyrywał się coraz rozpaczliwiej...
- Uciekaj, ty tłusty pchlarzu! 
- Krzywołap, idź stąd, psiiik! - dodała Hermiona.
- Co jest z tobą, ty głupi szczurze? AAU! Ugryzł mnie!
- Ron, cicho bądź!
- On...za nic...nie chce...siedzieć...w kieszeni. - stękał Ron, usiłując opanować swojego gryzonia. 
I wtedy szczur wyrwał się z uścisku Rona i wylądował na trawie. Popędził przed siebie.
- PARSZYY...! - chłopak natychmiast rzucił się w pogoń. Harry i Hermiona ściągnęli z siebie pelerynę i pobiegli za nim.
- Mam cię! Uciekaj, ty śmierdzący kocurze...
I wtedy z krzaków wyskoczył olbrzymi pies o lśniących bladych ślepiach.
Harry przyspieszył kroku i rzucił okiem na bliźniaczki.
Katherine wpatrywała się w zwierzę z wyrazem ciężkiego szoku na twarzy. Wytrzeszczała oczy i wyglądała tak, jakby nic już nie widziała. Katie drżała na całym ciele, jak gdyby poraził ją prąd. Wyglądała na zdumioną, ale i uradowaną.
I wtedy wydarzyło się coś strasznego.
Pies chwycił Rona za nogę i zaczął ciągnąć w kierunku Wierzby Bijącej, aż w końcu zniknęli między korzeniami. A Krzywołap i Parszywek razem z nimi.

3 komentarze:

  1. Super rozdział! Mam nadzieję, że po tym jak zakończy się akcja "Harry Potter i więzień Azkabanu" nie porzucisz pisania bo uwielbiam twojego bloga. Weny życzę ~Tini

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, że nie porzucę! Nawet jak już skończę z właściwą akcją HP, to nie odczepię się od was tak łatwo! XD

      Usuń
  2. Suuuuuuuuuuper! Okropnie mi się podobało. Nie spodziewałam się, że aż tak często będziesz pisać dlatego trochę się opuściłam i musiałam nadrobić. Ale oba twoje rozdziały są genialne! Weny życzę ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń

Akwizytorom dziękujemy