Już tracili nadzieję, kiedy nagle coś pacnęło o ich stolik. Okazało się, że to oprawiony w skórę notatnik. Otworzyli go i przekonali się, że jest cały zapełniony drobnym i eleganckim pismem.
Podkreślone były wyrazy takie, jak "uniewinniony", "w afekcie", czy "okoliczności łagodzące".
Cała trójka wytrzeszczyła oczy. Rozejrzeli się, by sprawdzić, kto rzucił im to koło ratunkowe.
U szczytu schodów do dormitorium dziewcząt stała wysoka, rumiana dziewczyna o długich czarnych włosach i szarych oczach. A jednym drgnięciem nie dała po sobie poznać, czy ma z tym coś wspólnego.
- Ty...ty nam to podrzuciłaś? - spytał Ron.
- No co ty nie powiesz. - prychnęła.
- A czemu to zrobiłaś?
- Bo kocham Dziobka? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- A skąd ty masz takie informacje? - zainteresowała się Hermiona. - Przekopałam się przez wszystkie książki w bibliotece i nie znalazłam ani jednego przypadku, w którym hipogryf zostałby uniewinniony.
- Mój kuzyn Francisco pracował kiedyś w Komisji Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń, a od pół roku hoduje hipogryfy. - odpowiedziała, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. - Opisałam mu przypadek Dziobka, on stwierdził, że to jest oburzające i przesłał mi kilka przykładów podobnych procesów. Mnie pozostało to przetłumaczyć i przepisać.Chciałam zdążyć jeszcze przed właściwą rozprawą, ale wiecie, jak długo dochodzi list z Barcelony. Z takimi kawałkami Hagrid nie może przegrać.
Ron sprawiał wrażenie, jakby chciał ją ucałować.
********************************
Jednakże niedługo potem Hagrid przysłał im list takiej treści:
Przegrałem apelację. Egzekucja ma się odbyć o zachodzie słońca.
Nie przychodźcie. Nie chcę, żebyście na to patrzyli.
Hagrid
- Nie mogą tego zrobić. Po prostu nie mogą. - oburzała się Katie, gdy przeczytała list ponad ramieniem Harry'ego. - Przecież ta nasza obrona...jak oni mogli to zignorować?
- Przepis na ignorancję oczywistych dowodów niewinności? Ubić chciwość i strach, dosypać odpowiednią ilość złota, zalać gorącą wodą i postawić na parapecie. - stwierdziła cierpko Katherine.
- Ale przecież Dziobek jest niewinny! Nie możemy na to pozwolić!
- Kat, zrozum. - chuda dziewczyna podeszła do siostry i złapała ją za nadgarstki. - Pewnych spraw się nie zmieni, bo ty tak chcesz. - była w tych słowach jakaś ukryta aluzja.
Katie zacisnęła zęby, a jej oczy zalśniły metalicznie.
- Ale chcę chociaż przy nim być...zachować go w pamięci...zanim się stanie.
Katie zacisnęła zęby, a jej oczy zalśniły metalicznie.
- Ale chcę chociaż przy nim być...zachować go w pamięci...zanim się stanie.
- No dobrze...chłopaki, Hermiona, myślicie, że zmieścimy się w piątkę pod pelerynką?
***********************************
Harry, Ron, Hermiona i bliźniaczki wracali już do zamku. Katie była jakby nieprzytomna, odkąd usłyszała świst topora. Ron cały czas próbował wepchnąć nowo odzyskanego szczura do kieszeni.
- Parszywku, spokojnie, tu nie ma już żadnego kota...
Nie miał jednak racji. Krzywołap właśnie pełzł ku nim po trawie. Parszywek wyrywał się coraz rozpaczliwiej...
- Uciekaj, ty tłusty pchlarzu!
- Krzywołap, idź stąd, psiiik! - dodała Hermiona.
- Co jest z tobą, ty głupi szczurze? AAU! Ugryzł mnie!
- Ron, cicho bądź!
- On...za nic...nie chce...siedzieć...w kieszeni. - stękał Ron, usiłując opanować swojego gryzonia.
I wtedy szczur wyrwał się z uścisku Rona i wylądował na trawie. Popędził przed siebie.
- PARSZYY...! - chłopak natychmiast rzucił się w pogoń. Harry i Hermiona ściągnęli z siebie pelerynę i pobiegli za nim.
- Mam cię! Uciekaj, ty śmierdzący kocurze...
I wtedy z krzaków wyskoczył olbrzymi pies o lśniących bladych ślepiach.
Harry przyspieszył kroku i rzucił okiem na bliźniaczki.
Katherine wpatrywała się w zwierzę z wyrazem ciężkiego szoku na twarzy. Wytrzeszczała oczy i wyglądała tak, jakby nic już nie widziała. Katie drżała na całym ciele, jak gdyby poraził ją prąd. Wyglądała na zdumioną, ale i uradowaną.
I wtedy wydarzyło się coś strasznego.
Pies chwycił Rona za nogę i zaczął ciągnąć w kierunku Wierzby Bijącej, aż w końcu zniknęli między korzeniami. A Krzywołap i Parszywek razem z nimi.
- Uciekaj, ty tłusty pchlarzu!
- Krzywołap, idź stąd, psiiik! - dodała Hermiona.
- Co jest z tobą, ty głupi szczurze? AAU! Ugryzł mnie!
- Ron, cicho bądź!
- On...za nic...nie chce...siedzieć...w kieszeni. - stękał Ron, usiłując opanować swojego gryzonia.
I wtedy szczur wyrwał się z uścisku Rona i wylądował na trawie. Popędził przed siebie.
- PARSZYY...! - chłopak natychmiast rzucił się w pogoń. Harry i Hermiona ściągnęli z siebie pelerynę i pobiegli za nim.
- Mam cię! Uciekaj, ty śmierdzący kocurze...
I wtedy z krzaków wyskoczył olbrzymi pies o lśniących bladych ślepiach.
Harry przyspieszył kroku i rzucił okiem na bliźniaczki.
Katherine wpatrywała się w zwierzę z wyrazem ciężkiego szoku na twarzy. Wytrzeszczała oczy i wyglądała tak, jakby nic już nie widziała. Katie drżała na całym ciele, jak gdyby poraził ją prąd. Wyglądała na zdumioną, ale i uradowaną.
I wtedy wydarzyło się coś strasznego.
Pies chwycił Rona za nogę i zaczął ciągnąć w kierunku Wierzby Bijącej, aż w końcu zniknęli między korzeniami. A Krzywołap i Parszywek razem z nimi.
Super rozdział! Mam nadzieję, że po tym jak zakończy się akcja "Harry Potter i więzień Azkabanu" nie porzucisz pisania bo uwielbiam twojego bloga. Weny życzę ~Tini
OdpowiedzUsuńA pewnie, że nie porzucę! Nawet jak już skończę z właściwą akcją HP, to nie odczepię się od was tak łatwo! XD
UsuńSuuuuuuuuuuper! Okropnie mi się podobało. Nie spodziewałam się, że aż tak często będziesz pisać dlatego trochę się opuściłam i musiałam nadrobić. Ale oba twoje rozdziały są genialne! Weny życzę ~Dorcas
OdpowiedzUsuń