wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 15

Ten odcinek dedykuję Misi (znanej mi jako GinnyWeasley1981d ;) ). Dzięki za wszystkie komentarze, no i za te trzy miesiące razem! Jesteście najlepsi!

M.

************************

Od ostatniego włamu Blacka minęły jakieś dwa tygodnie. I choć z pozoru nic się nie zmieniło, to jedna rzecz była doskonale widoczna: napięcie między tajemniczymi bliźniaczkami. Dwie osoby, które z pozoru były niepodzielne, teraz nagle nie mogły znieść swojego towarzystwa. Śniadania zawsze jadały osobno, a na lekcjach siadały tak daleko od siebie, jak to było możliwe. Z krótkich spojrzeń, jakie sobie rzucały, dało się wyczytać niechęć i zawiść (Katie), oraz pogardę przemieszaną z ironią (Katherine). Oczywiście wiadomość o rozmowie chudej dziewczyny ze zbiegłym przestępcą rozeszła się błyskawicznie. Nie było miejsca, przez które siostry mogłyby przejść bez towarzystwa natarczywych szeptów i dwuznacznych łypnięć, ale zdawało się im to zupełnie nie przeszkadzać. Przeciwnie, Harry słyszał, jak na przerwie jedna powiedziała do drugiej kątem ust:
- Ha, jeszcze trochę i przebijemy Pottera! Coraz bardziej mi się tu podoba.

********************************
*chrząka nieśmiało* Teraz zrobię mały przeskok. Wiem, że nie powinnam tak robić, ale zrozumcie - trochę mi się spieszy.
 
- Co masz w kieszeni? - zapytał Snape.
Harry milczał.
- Pokaż mi, co masz w kieszeniach, Potter!
Bardzo powoli Harry wyciągnął torbę ze sprawunkami od Zonka i Mapę Huncwotów. Snape natychmiast porwał pergamin ze stołu.
- Co to jest? - zapytał.
Harry wzruszył ramionami.
- Nic.
- Nic? - Snape uniósł brwi. - Więc może to po prostu...wyrzucimy?
Chłopak zerwał się.
 - Nie!
- Nie? - brwi tłustowłosego mężczyzny uniosły się jeszcze wyżej. Stuknął w mapę różdżką i powiedział: - Odsłoń swój sekret.
Nic.
- Ja,  profesor Snape, nauczyciel z tej szkoły, rozkazuję ci ujawnić informacje, które ukrywasz!
Na pergaminie powoli pojawiły się słowa, jakby napisała je niewidzialna ręka:

Pan Lunatyk przesyła wyrazu szacunku profesorowi Snape'owi i uprasza go, by nie wtykał swego długiego nosa w sprawy innych ludzi.

Harry bardzo chciał się roześmiać, ale sytuacja była zbyt poważna. Nowe zdanie pojawiło się chwilę później.

Pan Rogacz zgadza się z panem Lunatykiem i pragnie dodać, że profesor Snape jest wrednym głupolem.
  
A za chwilę:

Pan Łapa pragnie wyrazić swoje zdumienie, jak taki kretyn mógł zostać profesorem.

Snape był już całkiem rozjuszony. A tu:

Pan Glizdogon życzy profesorowi Snape'owi miłego dnia i radzi mu umyć włosy, bo kleją się od łoju.

I na zakończenie:

Pani Kita w stu procentach zgadza się z panem Łapą i pragnie wyrazić swoje zaskoczenie faktem, że ktoś taki jak profesor Snape jest w stanie zobaczyć różdżkę zza swojego długiego nosa.

****************************
I znowu maleńki przeskok. I niespodzianka - narracja pierwszoosobowa;)

Ciemna noc. Jedenasta. Powinnam spać. Ale nie mogę.
Za dużo się ostatnio wydarzyło, a ja za mało z tego rozumiem. Nie mogę tak tego zostawić. 
Musiałam z nim porozmawiać - z człowiekiem, którego tak bardzo nienawidziłam. Którego tytularna nazwa nawet nie przechodziła mi przez gardło.
Przez którego tyle wycierpiałam. Nie tylko ja, ale również dwie najbliższe mi osoby.
Muszę przyznać, że ucieszyło mnie zobaczenie strachu w jego twarzy - stał tam, uzbrojony w nóż i (prawdopodobnie) różdżkę, a trząsł portkami...przede mną.
Przed trzynastoletnią dziewczyną, która nawet nie wzięła ze sobą różdżki. Najwyraźniej zdawał sobie sprawę, komu mogę donieść o jego wyskokach.
Kiedy się  odzywałam, zdawałam sobie sprawę, że zranię go jak nikt inny. I nie myliłam się. Zanim po prostu zniknął, tak jak to zrobił lata temu, na jego twarzy dostrzegłam ból, jakiego nie było mi dane oglądać już dawno.
A teraz miałam przed nim stanąć...brr.
Widziałam go przedtem. Tylko ten jeden, jedyny raz. A wówczas miałam mu do przekazania wieści tak straszne i byłam na niego taka wściekła, że nie zdawałam sobie sprawy, kim dla mnie jest. Tak naprawdę to nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Ale dziwna rzecz. To wspomnienie (jakkolwiek nie myślałam o tym za często), a już na pewno obraz strużek łez spływających po jego zapadniętych policzkach, sprawiało, że w oczach stawały mi łzy, a w klatce piersiowej zaczynało coś kłuć. Naprawdę dziwne.
Jednakowoż pamiętałam ten błysk zawodu w jego oczach, gdy powiedziałam mu, że nie jestem tą, której tak oczekiwał. Którą zawsze stawiał na piedestale. Czuł się skrępowany. Dobrze wiedziałam, dlaczego.
Bo byłam mu obca. Podobnie jak on był mi obcy.
Tak, ta rozmowa nie miała być łatwa. Dobrze wiedziałam, że mam dwie możliwości: albo wykrzyczeć mu wszystkie oskarżenia i wyrzuty prosto w twarz, albo spróbować mu wybaczyć i rozkruszyć tę kamienną skorupę, którą pokryło się moje serce.
Widziałam księżyc rzucający blade światło na moje włosy. Czułam trawę łechcącą moje bose stopy. I wtedy usłyszałam, że jakieś krzaki się poruszają.
Westchnęłam ciężko i weszłam w zarośla. Przecież cię nie ugryzie, pomyślałam.
Ale to, co zobaczyłam...
Nie usłyszałam nawet własnego krzyku.
 
 

2 komentarze:

  1. Widzę, że w wakacje nie próżnujesz. A to dobrze. Rozdział bardzo mi się podobał. Weny ~Tini

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już jutro wielki dramat, punkt kulminacyjny akcji - Konfrontacja W Chacie!

      PS: Czytam twojego bloga i jest świetny! U are genius!

      Usuń

Akwizytorom dziękujemy