niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 22

Harry ocknął się w skrzydle szpitalnym. Katie leżała na łóżku obok i wyglądała na kompletnie wycieńczoną. Katherine wyglądała niewiele lepiej. Natomiast Julie leżała pod ścianą i była w zdecydowanie najgorszym stanie. Jej prawa ręka była owinięta bandażami, a rajstopy podarte i przybrudzone krwią.
- Nic jej nie będzie? - zaniepokoił się Harry.
- Nic. - uspokoiła go Katie. - Benita ugryzła ją tylko w jeden palec, reszta to robota Wierzby Bijącej. Co prawda jednej trzeciej tego palca nie dało się już odratować, ale poza tym wszystko będzie w porządku, nawet się nie zwilczy. Rana była na szczęście tylko w tej amputowanej części.
- Ciicho! - syknęła Katherine.
Katie zamilkła i wtedy Harry też to usłyszał. Ludzkie głosy.
- ...Order Merlina drugiej klasy...może nawet pierwszej, jak mi się uda...
- Dziękuję, panie ministrze.
- Mieli naprawdę szczęście! Gdyby pan się nie pojawił...
- Bardzo dziękuję, panie ministrze.
- A co się tam wydarzyło?
- Black ich omamił, od razu to spostrzegłem. Zaklęcie Confundus, bardzo mocne. Chyba sądzili, że jest niewinny  A te dwie dziewczyny, które pan widział...te z czarnymi włosami...to są jego córki.
- Naprawdę? Biedne dzieci...a ta kobieta...to pewnie Julie? Ich matka, tak?
- Zgadza się.
- O Boże...powiedział z żalem Knot. - Przecież ja ją pamiętam...jak starała się o posadę w Ministerstwie...taka mądra, taka odważna...jaka szkoda...
- Tak... - rozległ się niski głos Benity. Katie zazgrzytała zębami. - Miała już prawie zapewnioną posadę w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami Ale pojawił się ten psychopata, zmajstrował jej dzieciaki i wie pan...
Julie poruszyła głową. Nozdrza jej drgały. Wpatrywała się uporczywie w klamkę, jakby chciała ją poruszyć samą siłą woli..
A potem podeszła do drzwi i zamachnęła się różdżką jak nożem...
- Nie!
Katherine i Aaron chwycili ją za ręce i starali się ze wszystkich sił powstrzymać przed otworzeniem drzwi i rzuceniem się na Benitę.
- Mamuś, tam jest minister magii...niczego nie zwojujesz!
- Pani Black, niech sobie pani odpuści! W ten sposób nie pomoże pani panu Syriuszowi!
Posłuchała i nie stawiała oporu, ale wciąż toczyła pianę z ust.
Wkroczyła pani Pomfrey. 
- Co tu się dzieje? - zapytała ostro.
- Proszę pani, Syriusz Black! - wypalił Harry, zanim zdążył się powstrzymać. - On nie...to nie...to pomyłka!
- Uspokój się, Potter. Już po wszystkim. Dementorzy lada chwila złożą swój pocałunek...
- CO TAKIEGO?!
Katie, która jeszcze przed chwilą miała minę, jakby wczoraj wypiła o kilka butelek za dużo, zerwała się na równe nogi.
- Nie! - krzyknęła. - To niemożliwe! On jest niewinny! Człowiek, którego zamordował żyje, zamienił się w szczura i...
- Dziewczyno, jesteś w szoku. Zjedz jeszcze trochę czekolady...
- Wypchaj się pani tą swoją czekoladą! Ja muszę...
- Zostać w łóżku. - skończyła za nią pani Pomfrey, popychając ją na łóżko i prawie siłą wpychając do ust trzy duże kostki.
- Ja muszę się z nim zobaczyć. - oświadczyła stanowczo Julie, wstając i podchodząc do drzwi.
- Pani Black, - zaprotestowała pani Pomfrey. - Pani powinna leżeć...
- To prawda, powinnam. - przyznała. - Ale nie muszę, prawda?
I opuściła skrzydło szpitalne.
(....) 
Hermiona zarzuciła łańcuszek klepsydry również na szyję Harry'ego. 
- Złapcie go za ręce!  - poleciła bliźniaczkom.
Harry poczuł na sobie dotyk obu sióstr.
Hermiona obróciła klepsydrę trzy razy.
Harry poczuł, jak jedzie bardzo szybko do tyłu.
(...)
Stali już przed chatką Hagrida, przyczajeni na grządce z dyniami.Katie wpatrywała się w Hardodzioba z mieszaniną czułości i strachu.
- Poczekajcie... - odezwała się Hermiona po dłuższej chwili. - Zaraz znajdę Parszywka...
Gdy Katie usłyszała "Parszywka", skrzywiła się i wciągnęła powietrze przez zęby. Katherine zwinęła usta w cienką linię i wykonała nawet taki ruch, jakby chciała wstać, ale Hermiona je przytrzymała.
- Pomyślcie. - namawiała je. - Jakby to wyglądało, gdybyście były u Hagrida i nagle zobaczyły...same siebie?
- Co najmniej dziwnie. - przyznała powoli Katherine.
- No właśnie! Dlatego musicie siedzieć na miejscu! Jesteśmy tu po to, by zmienić zakończenie tej historii, a nie jej powód!
Kiwnęła głową i oparła przedramię o potylicę, choć palce jej się trzęsły.
Po dłuższej chwili nadeszli Dumbledore, kat i przedstawiciel Komisji Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń. Dyrektor zapukał do drzwi i wszyscy trzej weszli do środka.
- Teraz! - syknęła Hermiona.
Harry opuścił ich bezpieczną kryjówkę, skłonił się krótko hipogryfowi i szybko odwiązał sznurek, którym zwierzę było przywiązane do palika.
- Spokojnie, Dziobek, to my! - syknęła Katie. Policzki miała zakrwawione, widocznie ze strachu wbijała sobie paznokcie.
Hardodziob wyglądał na ucieszonego z jej widoku. Najwyraźniej zrozumiał jednak,że to tajna operacja i nie wydał w związku z tym żadnych odgłosów. Pozwolił jeszcze Katherine poklepać się po dziobie i ruszył za nimi do Zakazanego Lasu.
I patrzyli...patrzyli, jak Syriusz łapie Rona za nogę i odciąga do tunelu...patrzyli, jak Julie wyskakuje z krzaków i unieruchamia łapą Wierzbę Bijącą...patrzyli,jak w tunelu znikają Lupin, a później Snape...patrzyli, jak zaintrygowany Aaron podąża za mistrzem eliksirów...patrzyli jak (Katie omal nie wyskoczyła z krzaków) Benita zdąża ku wierzbie z wyciągniętą różdżką i wyszczerzonymi zębami..
Gdy jakiś czas potem obserwowali przemianę Lupina i usłyszeli tupot łapek przemienionego Pettigrew, Katie dostała jakiegoś amoku. Wychyliła się zza krzaków, wyciągnęła ręce przed siebie, już chciała wystąpić w krąg światła...
-Wracaj! - syknęła Katherine. Złapała siostrę za ramię i brutalnie osadziła na miejscu. - I tak go nie złapiesz, jest za ciemno! Mamy jedną szansę, tylko jedną! I nie pozwolę ci jej spartolić! Tata ma uciec, a nie zostać uniewinniony!
Pokiwała głową, jednak wciąż powtarzała bezdźwięcznie coś, co bez wątpienia było wiązanką wysmakowanych przekleństw.
Zaraz potem miały jednak lepsze rzeczy do roboty. Patrzyły, jak Syriusz biegnie do lasu za Lupinem...patrzyły, jak ich ciotka i matka zostają same...i obie skrzywiły się, widząc, jak szczęki Benity zaciskają się na pazurze Julie...słysząc jej żałosny jęk...widząc, jak bezlitosne witki Wierzby Bijącej rozcinają jej ramię, a potem dobierają się do tylnych łap...
(...)
- Gotowa? - zapytał Harry. - Lepiej złap się mnie...
I wzbili się w powietrze. Hermiona natychmiast przywarła do niego całym ciałem jęcząc, jak bardzo jej się to nie podoba. Katie - przeciwnie; śmiała się, wiatr rozwiewał jej włosy i nawet to, że hipogryfie skrzydła chłoszczą ją po udach, zdawało się zupełnie jej nie przeszkadzać.
Gdy podlecieli już pod właściwe okno, Katherine zastukała w szybę różdżką.
- Ej! Hej!
Julie i Syriusz, spleceni ze sobą jak para ośmiornic, które się ze sobą zderzyły, wyplątali się ze swoich kończyn i podeszli do okna.
- Jak...jak...
- Co to ma być?! - uzupełniła Julie, gapiąc się na hipogryfa osłupiałym wzrokiem.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. - mówiła Katie natarczywym szeptem. - Dementorzy już idą, poszedł po nich ten kat, Macnair...szybko, szybko!
- Jak mam wam dziękować...
- Uciekaj!
- Ja ci powiem, jak masz dziękować. - odpowiedziała Katherine. - Po prostu napisz czasem, dobra? I nie zapominaj, że masz dzieci, które uratowały ci skórę. Z małą pomocą, oczywiście. - dodała, patrząc na Harry'ego i Hermionę.
- Napiszę, napiszę, możesz być pewna. Nawet szybciej, niż ci się wydaje. - odparł z uśmiechem, sadowiąc się na Hardodziobie.
- Do widzenia... - jęknęła Katie, zarzucając mu ręce na szyję.
- Jesteś wspaniałą dziewczynką. - odpowiedział. - Bardzo cię kocham. Cokolwiek się stanie pamiętaj że masz ojca, który jest z ciebie dumny.
- Będę pamiętać, obiecuję. A ja zawsze dotrzymuję obietnic. - uśmiechnęli się do siebie, jakby to był jakiś żart zrozumiały tylko dla nich dwojga.
- Do widzenia, Katherine. - mruknął, odwracając się do drugiej córki.
Przez moment dziewczyna nie wiedziała, jak się zachować. A potem niespodziewanie uściskała ojca.
- Uważaj na siebie. - wyszeptała. 
Syriusz pocałował Julie jeszcze raz, tylko że namiętniej, spiął Hardodzioba obcasami i odleciał ku wolności.

5 komentarzy:

  1. Genialny! Tak jak poprzednie pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji. Po prostu brak mi słów. Mam nadzieję, że Julie i Syriusz będą razem, Katie i Katherine będą miały kontakt z ojcem. Weny ~Tini

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Tak myślałam, że bliźniaczki pomogą Harry'emu i Hermionie. Myślałam jednak że pomoże im Julie. Rozdział wspaniały. Czekam na kolejny. ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  3. Pojutrze. ~Marta,

    PS: Wy chyba naprawdę polubiłyście Julie, co? Za co, jeśli można spytać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię ją ogólnie za jej podejście. Nie zwraca uwagi na własne życie i bezpieczeństwo byleby tylko ratować ukochanego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubiłam Julie od początku. Jest taka otwarta. Wierna tym których kocha. Jest też uparta, a ta cecha czasem się przydaje. Szczególnie jak ma się męża którego ścigają dementorzy.~Dorcas

    OdpowiedzUsuń

Akwizytorom dziękujemy