poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 8

Z mieszanymi uczuciami Harry ruszył korytarzem prowadzącym do lochu Snape'a. Owe "mieszane uczucia" polegały na miksie czystej niechęci i gorejącej nienawiści.
Po jakichś dziesięciu minutach, gdy tłustowłosy nauczycie był w połowie zapisywania instrukcji warzenia eliksiru, drzwi otworzyły się i do klasy weszła Katie. Ale jakaś taka odmieniona. Włosy spływały jej na ramiona z niedbałą elegancją, a w kocich ruchach też dało się wyczuć nonszalancką grację. Spojrzenie stało się jeszcze bardziej znudzone i wyniosłe. Po prostu to nie była ona.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - rzuciła lekceważąco.
- Chciałaś powiedzieć coś jeszcze? - warknął Snape. Odwróciła się do niego ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
- A, tak. Ślicznie pan profesor wygląda przy akompaniamencie zapachu gnijącego bielma ropuch, naprawdę. 
Kilka osób nie powstrzymało wesołości. Snape zbladł.
- Szlaban u mnie. Dzień w dzień, tydzień w tydzień aż do końca semestru. Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów.
Katherine, która przyszła już wcześniej, podniosła rękę.
- A czy ja też mogę dostać szlaban? - spytała.
- A za co? - zapytał zbity z tropu Snape.
- No dla towarzystwa. Moja siostra panicznie boi się nietoperzy i wie pan...
Snape uśmiechnął się drwiąco.
- Proszę bardzo, ty też masz szlaban. Jeszcze jakieś życzenia?
- Tak, jedno.
- Słucham.
- Można nie przychodzić?
Snape uderzył głową w biurko.
- Siadaj już wreszcie, dziewczyno!
- Ale przecież ja siedzę.
- Nie do ciebie mówiłem, no! Do niej! - wskazał na Katie.
- Rozumiem. Ej, Kat! - zawołała do siostry, która nadal stała. - Może wysmarujesz sobie swoje imię węglem na czole, co? Przynajmniej trochę ułatwimy panu profesorowi życie!
- Sia...daj...Katie. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Dziewczyna się rozpromieniła. 
- Widzi pan? To wcale nie jest takie trudne! Jednak pamięta profesor, jak mam na imię!
A później odeszła tym swoim pełnym niedbałego wdzięku krokiem i rozwaliła się na krześle.
- Jak ty się w ogóle nazywasz? - zapytał, celując w nią żółtym palcem.
Katie westchnęła.
- To już ustaliliśmy.
- To wiem. Ale z nazwiskiem to będzie...?
- Katie Black.
- Black, tak? - powiedział cicho Snape. - Jakie to ludzie dziwne nazwiska czasami noszą...
Zmiana nastroju  dziewczyny była widoczna. Zaczerwieniła się, schowała głowę między ramionami, a na czoło wystąpiły jej grube krople potu. Nie odezwała się aż do końca lekcji.
Katherine też się nie odzywała, ale ona była maksymalnie skupiona na swoim zadaniu. W porównaniu z Hermioną, która zazwyczaj pociła się, chcąc skończyć jako pierwsza, siostra Katie warzyła eliksir z podziwu godnym spokojem i dokładnością. Najpierw prawidłowo podgrzała kociołek, precyzyjnie wymierzywszy ilość stopni, jaką ma wynosić temperatura ognia, potem dokładnie odmierzyła proporcje składników, spokojnie i bez pośpiechu zamieszała...
- W jaki sposób uzyskać skórkę boomslanga, składnik wykorzystywany do eliksiru wieloskowego? - zapytał ją Snape w połowie przelewania do kociołka rozcieńczonego jadu węża. Najwyraźniej chciał ją jakoś wytrącić z równowagi.
- Może pan tego nie wiedzieć, panie profesorze - odpowiedziała spokojnie, nie przerywając swej czynności. - Ale najskuteczniejszym sposobem jest zabić boomslanga, a potem ściągnąć z niego skórę. Można też pójść do sklepu i kupić.
Harry począł rosnącą sympatię do bliźniaczek.

Czekali w klasie obrony przed czarną magią na profesora Lupina. Gdy przyszedł, z kilkuminutowym opóźnieniem, wyglądał o wiele zdrowiej niż w pociągu.
Zapowiedział, że cała lekcja będzie miała charakter praktyczny i kazał iść za sobą. Całej sceny przytaczać nie będę, tylko opiszę trzy nowe boginy.
 Spod ściany wyskoczył Aaron. Trzask! Oczom wszystkich ukazała się stara, krótko obcięta kobieta o surowej twarzy. Utkwiła w chłopaku groźne spojrzenie. 
Trzask! Zmieniła się w pawiana
który wydał z siebie tak ogłuszający wrzask, że Harry'emu włosy stanęły dęba. Później pawian ten, przystrojony w brązowe lakierki, zastepował nieudolnie i przewrócił się na twarz, łamiąc nos. Kilka osób zaśmiało się.
- Katie!
Dziewczyna wskoczyła na miejsce Aara i pawian zamienił się w dementora...
Jednak zanim Harry zdążył poczuć przenikliwe zimno...
- Riddikulus! - wrzasnęła Katie. Dementor przypominał teraz łysą kobietę z ciemnoróżowym lakierem na palcach i ustami w identycznym kolorze. Gdy chciał wciągnąć powietrze, zagwizdał jak czajnik.
- Katherine!
Dziewczyna o woskowatej cerze przywlokła się do siostry, która ustąpiła jej miejsca. Wcale nie wyglądała na zdecydowaną.
Umakijażowany  dementor zamienił się w człowieka. Zaintrygowany Harry podszedł bliżej. 
Była to Katie. Katie jednak tak inna od tej, która dogadywała Snape'owi i objadała się budyniem, że trudno było ją rozpoznać. W tej "wersji" była śmiertelnie blada, ubrana tylko w białą koszulę nocną. Leżała na wznak. Jej szare oczy były rozszerzone, nieprzytomne i utkwione w suficie, jakby nic już nie widziała. Jedyną oznaką życia był płytki, przerażony oddech.
Nie podniosła nawet różdżki. Po prostu wybuchnęła płaczem i wybiegła z pokoju nauczycielskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akwizytorom dziękujemy